Coraz wyraźniej widać, że wyścig wyborczy w Ameryce zdominowali dziwni ludzie.
Donald Trump głosi właściwie program zburzenia całej dotychczasowej polityki tak zagranicznej jak i wewnętrznej.
Po ośmiu latach Obamy, który podniósł obie te dziedziny z ostrego kryzysu a pozycję międzynarodową USA wyprowadził na najwyższy w historii poziom - do głosu dochodzi taki Donald, który rzuca tyleż buńczuczne co infantylne hasła (skąd my to znamy) zapowiadające złamanie wszelkich dotychczasowych wektorów.
Gdyby miało dojść do realizacji tych haseł, to droga do Europy stoi przed Putinem wolna. Do Stanów również, bo przecież i Trump i Putin nie ukrywają wzajemnej sympatii.
Jeśli chodzi o kandydatów partii Demokratycznej okazują się podobnie groźni.
Sanders wznosi okrzyki wszechogarniającej miłości i pokoju - skądinąd wiemy co to znaczy w ustach socjalistów.
Natomiast sprytna pani Clinton przykleja się do osoby i programu Obamy stawiając na przejęcie elektoratu, który jest bezsprzecznie najliczniejszy.
Dało to jej od początku ogromne fory, ale niespodziewanie pojawiło się coś co może pomieszać rachuby.
Oto Papiery Panamskie dowodzą, że i ona ma powiązania z - a jakże - Kremlem. Mianowicie niejaki Tony Podesta jest jednym z jej głównych skarbników a jego brat John jednym z najważniejszych strategów kampanii (John był też szefem sztabu prezydenta Billa Clintona).Obaj zaś świadczą usługi poprzez swoją Grupę Podesta kremlowskiemu Sbierbankowi.
Czyżby więc wszyscy znaczniejsi kandydaci na prezydenta USA praktycznie byli od Putina? Zatrważający obraz.
Nie sądzę jednak, że Ameryka nie znajdzie na to sposobu.
- http://wgospodarce.pl/informacje/24557-afera-panama-papers-ujawniono-powiazania-hillary-clinton-z-kremlem
