Polska leży w strategicznym obszarze z punktu widzenia USA. Wiele działań dyplomatycznych i wiele milionów dolarów zainwestowano w Polsce i w krajach sąsiednich. W Rumunii tarcza jest już gotowa. U nas będzie niedługo, obiekt już powstaje.
Ostatnio ktoś odgrzał starą bajdę, że prezydentowi Stanów nie zależy (wiecie - znowu!) na Europie, że odwraca swoją politykę o 180 stopni. Teraz nic tylko Bliski Wschód, Syria i upragnione zbliżenie do wszechwładnego, gromowładnego Putina.
A w czyich to głowach mógł się odświeżyć taki geopolityczny pomysł? Założę się, że wiem, bo łatwo zgadnąć komu by on pasował.
Ano tym spod znaku KOD-u i .Nowoczesnej, Platformy i PSL. Także paru pułkownikom, niektórym sędziom z Trybunału Konstytucyjnego oraz "tłustym bankierom", Wyborczej, Niemcom i Rosji.
Ci ostatni, czyli sąsiedzi, Polski jednak już nie rozbiorą. Dla przypomnienia, że chodzimy po ziemi: w czasie naszych ostatnich wyborów tak prezydenckich jak i parlamentarnych byliśmy zabezpieczani ćwiczeniami wojsk NATO i amerykańskich -nawet na lotnisku w Warszawie, nawet na Bałtyku, skąd akurat wystrzelono rakietę systemu AEGIS...
Przypomnę też, że nie udała się "genialna" zagrywka z najazdem islamskim, swoista poszerzona wersja wejścia na Ukrainę zielonych ludzików. Efekt będzie analogiczny do ukraińskiego, co jeszcze nie jest w pełni widoczne. Ale będzie zdaje się nawet boleśniejszy od sankcji jakie spadły na Rosję.
Sądzę, inaczej nie może być, że i teraz jesteśmy zabezpieczani, przynajmniej do końca kadencji Baracka Obamy na pewno.
Jak to zabezpieczanie w praktyce może wyglądać trudno sobie wyobrażać.
Zapewne wystarczy "zwykła" dyplomacja, w końcu Petru z Siemoniakiem, Balcerowiczem, Michnikiem i tymi tak ostatnio dziewczęco ożywionymi zasłużonymi artystkami minionej epoki nie mają żadnej treści - ani prawnej, ani moralnej, ani militarnej, ani politycznej.
----------------------------
Na marginesie powyższego chciałabym przypomnieć Państwu co powiedział prof. Binienda w jednym z ostatnich wystąpień dotyczących badań Katastrofy Smoleńskiej prowadzonych w Stanach. Otóż prezydent Barack Obama wyasygnował na ten cel naprawdę duże pieniądze podatnika amerykańskiego - grubo ponad milion dolarów (wybaczcie brak precyzji w tym momencie).
Szkoda, że nikt z naszych dziennikarzy nie podjął tej kwestii, nawet nie powtórzył słów pana Biniendy.
Jesteśmy okropnie pokancerowanym, zakompleksionym narodem, czemu w końcu jednak trudno się dziwić. Tym bardziej, że wciąż jeszcze pełnym głosem, bez cienia wstydu i zuchwale, perorują ludzie z genem zdrady.