Nie wiem. Nie wiem.
Do tej pory zawsze było tak, że ilekroć Obama powiedział: tu jest czerwona linia - Putin stawał na głowie żeby ją przekroczyć. Oczywiście miał w tym nadzieję na wojnę, gorącą. Czyli ja i wszyscy moi kumple (całkiem tajni) na jednego, na USA. Super, nie?
Pominę początki władania Putina, jeszcze za prezydentury Busha, choć przecież nader ciekawe.
Obecnie - tak było z resetem w Pradze, hopsaniem Miedwiediewa po Wyspach Kurylskich, bronią biologiczną w Syrii, tak było z Krymem. Chociaż od Krymu już dla wszystkich, nawet najtępszych, wyraźnie coś się zacięło. Bo ups! Bo to była muchołapka na Putina.
Czyli nastąpiło zaciągnięcie sankcji na całym tym bezwładnym cielsku zwanym przez opóźnionych Imperium.
Nagle okazało się, że kumple w rodzaju np.Schroedera to jakieś rupiecie historii, ubiegłoroczne liście, zeszłoroczny śnieg.
Ale gorącej wojny wciąż nie ma! Czerwonej linii - oprócz tej, że od państw NATO wara - też nie ma. Obama zamilkł.
A Putin się stropił.
No więc tego... przecież wiadomo, że nie chodzi aż tak , żeby najpierw na Estonię.
Trzeba trochę pokluczyć.
Arktyka! O!
"W ciągu zaledwie 72 godzin Rosja przetestowała na dalekiej północy wszystkie komponenty nuklearnej triady. Nie można tego odczytywać inaczej, niż zaznaczenie rosyjskiej obecności wojskowej w Arktyce i potwierdzenie coraz agresywniejszych roszczeń Kremla do regionu. "
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Atomowe-manewry-Rosji-w-rejonie-Arktyki-W-72-godziny-przetestowali-cala-nuklearna-triade,wid,17005789,wiadomosc.html
PS
Swoją drogą, trochę tęskno do wieści o rozmaitych BUM w "magazynach broni" np. w Tuwie czy gdzieś na Uralu...
