Prezydent Ronald Reagan wykończył Rosję Radziecką tzw. gwiezdnymi wojnami, czyli jakimś rodzajem tarczy obronnej przed potencjalnie nadlatującymi z wrażego terenu bombami atomowymi (wszak Rosja to było mocarstwo atomowe), niskimi cenami ropy oraz seansami psychicznej presji na Gorbaczowa odbytymi kilka razy w Reykjaviku.
Prezydent Barack Obama, który nie ma najmniejszych złudzeń co do sytuacji gospodarczej, społecznej, politycznej tego kraju a także natury obecnego towarzystwa kremlowskiego - stosuje te same metody co prezydent Reagan. Plus dodatkowych kilka, bo i możliwości są obecnie dużo większe.
1. Wyścig zbrojeń.
Proszę przeczytać tylko ten artykuł:
http://www.tvn24.pl/piec-wynalazkow-ktore-przeniosa-flote-usa-w-rzeczywistosc-znana-z-filmow-sci-fi,419973,s.html
Proszę zdać sobie sprawę, że nie ma w nim słowa o kosmicznych siłach USA - i to wobec wyeliminowania Ruskich z kosmosu już zupełnego.
Proszę też pamiętać o technologiach zupełnie niekonwencjonalnych, typu HAARP na przykład. Nie mówi się o nich, bo i po co. Wystarczą te wynalazki z linkowanego artykułu żeby przyprawić o zawrót głowy.
2. Paliwa.
Dziecinny błąd popełnili dwaj faceci oraz Frau - Schroeder i Putin oraz Angela - wyobrażając sobie, że owiną sobie Europę z Azją systemem roponośnym jak krwioobiegiem, i będzie to już ich na zawsze wielka dziedzina.
Azja jak Azja, ale Europa? Kolebka i od zarania bijące źródło POLITYKI?
Poza tym ropy i gazu jest na świecie od metra. Każdy to ma. Nie każdy chce mieć:)
3. Presja psychiczna.
Długa podróż do Reykjaviku już nie jest potrzebna. Wystarczy telefon.
A nawet jak komuś potrzebny jest inny kanał. Listowny mianowicie. To w odpowiedzi słyszy, że nie teraz, później - po wyborach dopiero prezydent będzie mieć więcej czasu i będzie bardziej elastyczny. Urok osobisty pośrednika Miedwiediewa okazuje się więc iluzoryczny.
Albowiem raz mu się tylko udało uprosić o deszcz.
Zresztą to już przeszłość.
Jak ten czas leci. Pieniędzy taki ma na wieczność, a w tym swoim "średnim wieku" nie wygląda najlepiej. Wręcz źle.
Ale zostawmy to. Presja psychiczna to zbyt wielorakie narzędzie. My się nie znamy na takich narzędziach zupełnie.
Bo może trzeba użyć już innego słowa? Na przykład DYPLOMACJA?
Do licha, dajmy spokój, na dyplomacji też się nie znamy. Walimy prosto z mostu o ruskich kacapach.
A wtedy każdy światły i w ogóle wykształcony dreszczy dostaje. Nocami się moczy. Rankami okularów szuka, z płaczem. Południami myśli - to bulimia! Wieczorami - nie, to tylko serce.
..................................................................
Wszystkim ludziom biednym, wszystkim ludziom dobrym - ALLELUJA!
CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ!
