Narracje smoleńskie były przygotowywane na długo przed wybuchem samolotu i likwidacją Delegacji Prezydenckiej.
Jedną z zapowiedzi tworzących grunt dla nich były opowieści jasnowidza o katastrofie dwu samolotów zapoczątkowującej wojnę i o tym, że "widział" prezydenta tylko śpiącego.
Inną zapowiedzią był film pokazany w telewizji gruzińskiej o zestrzeleniu samolotu z prezydentem Kaczyńskim i prezydentem Saakaszwili oraz najeździe wojsk ruskich na Gruzję.
Marszałek Komorowski też "uspokajał", że prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni.
Nawet jakiś kabaret dawał skecz o sytuacji w kabinie pilotów oblężonych przez prezydenta i generała, nawet jakaś powieść szczegółowo antycypowała wydarzenia.
Po wybuchu TU154 od razu uruchomiony został ciąg dalszy. Komunikat Sikorskiego, czy esemes ujawniony przez śp. generała Petelickiego są tego jaskrawymi dowodami.
Wraz z oficjalnym wrzaskiem o mgle, naciskach na pilotów, ich niewyszkoleniu, brzozie itd. przez medium mniej oficjalne, czyli internet, poszła natychmiast opowieść o braku ofiar, o samolocie-wydmuszce bądź nawet o dwu samolotach - później miało być ich jeszcze więcej. Zgodnie z zasadą, że ludzie pozbawieni prawdy w życiu publicznym chętnie ulegają teoriom spiskowym stworzono wielkie zamieszanie zasypując nas wzajemnie sprzecznymi informacjami.
A informacyjny chaos i ten tupet niesłychanych kłamstw miały przede wszystkim zniechęcić do głośnego stwierdzenia prawdy o zbrodni.
Miały też przekonać, że nie ma sensu dążenie do prawdy, bo ŚWIAT MA NAS W DUPIE, jesteśmy słabi i opuszczeni.
To ostatnie stwierdzenie powtarzało się na forach bardzo często. Najpopularniejsi blogerzy S24 - FYM też - sączyli tę pożądaną przez autorów tragedii narrację.
Kiedy jednak ostatecznie okazało się, że z WOJNY nici, a choćby z WYSTĄPIENIA z NATO nici... Kiedy Rosja zaczęła zbierać bańki zaraz po 10 kwietnia wykluczające jej możliwość wywołania militarnego konfliktu - a tylko militarne zwycięstwo jest (było) dla niej tym pożądanym, bo MOCARSTWOWYM działaniem... trzeba było położyć nacisk na inną opowieść.
Tę, którą snuć zaczęło tak zwane śledztwo blogerskie pod przewodem FYM-a. Wszyscy wiemy na czym polegało. Nawał jakichś analiz, wśród których zupełnie nie widać już było rzeczywistości, za to wybijała się coraz mocniej sugestia, że katastrofy w ogóle nie było, a jeśli "coś" się zdarzyło, to NIE TO, NIE TAM I NIE W TYM CZASIE. Co więcej - "śledztwo" zaczęło generować wielki ładunek nienawiści do Rodzin, do panów Sasina, Macierewicza, do J. Kaczyńskiego...
Gwałtownie jednak FYM został wycofany. Pod pozorem ataku szaleństwa dla jednych, a wrogiego przejęcia bloga dla drugich.
Niech im będzie - jedno i drugie.
Znacznie jednak prawdopodobniejsze jest, że coś istotnego wydarzyło się na zapleczu, z czego nie za bardzo jeszcze zdajemy sobie sprawę.
Oto generał Petelicki ginie.
Do MSZ wkracza ABW. Dowiadujemy się, że na terenie MSZ-u palone były rzeczy pana Merty, a jeden z urzędników uczestniczących w tym wydarzeniu już nie żyje. Dowiadujemy się, że w gabinecie ambasadora Bahra był worek z rzeczami pana Merty, o czym ambasador rzekomo prawie nie ma pojęcia.
Jednocześnie Jarosław Kaczyński publicznie mówi o istnieniu listy. Jakiś cel taka wypowiedź mieć musiała, raczej nie szeroka publiczność miała być jej głównym adresatem.
Dzisiaj Antoni Macierewicz dodaje:
"Od jakiegoś czasu na zapleczu elit politycznych dokonują się wielkie zmiany. Kryzys sprawia, że nie dla wszystkich starcza miejsca. Więc niektórzy muszą odejść. Jedni stają przed prokuratorem jak np. Gromosław Czempiński i Jan W., prezes holdingu Kulczyka. Inni giną lub tajemniczo umierają jak Sławomir Petelicki, Jerzy Pronobis, Leszek Tobiasz czy Marian Cypel. Jeszcze inni, jak np. Aleksander Makowski walczą w sądach.
Ale ich czas się kończy i wszyscy to wiedzą."
Wycofanie FYM-a mieści się zapewne w kontekście tego kończącego się czasu.
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/macierewicz-ludzie-z-dawnej-sb-sa-kolejno-eliminow,2,5169719,wiadomosc.html