W walce o koniec cywilizacji zachodniej bardzo częste stały się trzęsienia ziemi. Warto przypomnieć co mówił Hugo Chavez po trzęsieniu na Haiti.
Otóż stwierdził on, że było "rezultatem prób, które przeprowadziła flota morska Stanów Zjednoczonych"
'Chavez bezpośrednio oskarżył USA o "zrównanie Haiti z ziemią swoimi próbami wojskowymi". Wedle prezydenta Wenezueli ostatecznym celem USA jest zniszczenie Iranu. - Przy wykorzystaniu sztucznie wywołanej serii trzęsień ziemi, rząd USA chce obalić islamski reżim - twierdzi Chavez.
Chavez, swoje podejrzenia opiera na tajemniczym raporcie, "przygotowanym przez rosyjską Flotę Północną, która monitoruje działania amerykańskiej floty w basenie Morza Karaibskiego od 2008 roku.'
Po ponad roku od tej wypowiedzi, roku wyjątkowo gęstego od katastrof i kataklizmów, warto jej nie odrzucać, nie traktować jako swoistego wyrazu niepoczytalności prezydenta Wenezueli.
Kilka charakterystycznych spraw pomaga zauważyć.
Przede wszystkim potwierdza, że są techniczne możliwości sztucznego wywołania trzęsienia ziemi.
Samo oskarżenie Stanów przez Chaveza to częsty manewr ich propagandy, która posługując się TEORIAMI SPISKOWYMI (lub Hugo Chavezem) wpiera, że to bezpośrednio poszkodowany powoduje swoją katastrofę. 11 września atak na WTC przeprowadził Bush, 12 stycznia trzęsienie na Haiti wywołali Amerykanie, 10 kwietnia gen. Błasik i Prezydent rozbili się, bo sami chcieli.
Teoriom spiskowym zaś towarzyszą mnogie PRZEPOWIEDNIE. Ogólnie zapowiadają one koniec świata, ale i szczegółami przecież nie gardzą. Szczegółom jakichś tam przepowiedni nie można zresztą postawić zarzutu braku wiarygodności, wszak byłoby to oszołomstwo:)
Przepowiednie mają terroryzować strachem. Po trzęsieniu ziemi 11 marca w Japonii donosiło się, że teraz kolej na Nowy Jork i Kalifornię.
A przed trzęsieniem w Hiszpanii zapowiadano, że tego właśnie 11 maja w gruzach legnie Rzym - co miał prorokować jakiś włoski sejsmolog już w 1923 roku.
Wydaje się, że przepowiadacze chętnie by widzieli jak giną wielkie metropolie zachodniej cywilizacji.
Zauważmy jednak, że owe kataklizmy dotykają jednak raczej cywilizacyjnych obrzeży. Nawet w Japonii katastrofa miała miejsce na terenie stosunkowo słabo zaludnionym, w odległości 400 km od Tokio. Nieszczęsny Port-au-Prince to nie NY. Teraz zaś Lorka, a nie Rzym.
Czy nie jest tak, że zachodnie metropolie są już pod jakąś specjalną i stałą ochroną amerykańskich urządzeń z kosmosu? Może to być, wydaje mi się.
Ps
O zbieżności dat już rozmawialiśmy, ulubiona to niewątpliwie jedenasty dzień miesiąca. Dla wtajemniczonych, czyli rządów tego świata, ma zapewne rangę podpisu.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/szokujaca-teoria-ws-trzesienia-ziemi-na-haiti,1,3571085,wiadomosc.html
