Ludzie kochają Jarosława i płaczą po Lechu.
I mimo palikociego kociokwiku są miejsca i sytuacje, gdy nie udaje się tego ukryć ani zafałszować.
Takim miejscem była Polska w tygodniu żałobnym. Takim jest internet. Nie tylko to co piszemy, ale i wiele ankiet- sondaży na to wskazuje. Zwłaszcza tu - w salonie, gdzie nikt ich nie koryguje...
Albo też to, co uwidoczniły wybory. W kilkunastu gminach podkarpackich 80 - 90% poparcia! Na Lubelszczyźnie w dwu gminach Jarosław uzyskał ponad 93% głosów! I to przy wielkiej frekwencji 78,64%. Albo w powiecie Janowskim - 83% poparcia, przy frekwencji przekraczającej znacznie krajową.
Czy myślicie, że tam gdzie zdobył przewagę Komorowski żyją naprawdę inni ludzie? Albo żyją w całkiem innej rzeczywistości? Tam nie widać jakim człowiekiem jest Komorowski? Tam nie doceniają właśnie Kaczyńskich - Jarka i śp. Lecha? Ja w to nie wierzę.
Nie wierzę też w wybory, w ktorych dowozi się karty do głosowania, albo manipuluje jakimiś podwójnymi listami, a głosy liczą firmy wzięte "z wolnej ręki". I niestety - zabrakło już wiary w możliwości kontrolne mężów zaufania.
Właściwie to aż wstyd mi, że dopiero teraz rzucił mi się w oczy ten prosty, podstawowy fakt: kandydatów jest kilku, ale głosy liczy jeden. Ten, który ma władzę państwową w swoim ręku! I tak od dziesiątków lat, od kiedy zapisano w 1947 r. słowa Romana Zambrowskiego: Nie może być mowy, żeby reakcja mogła za pomocą kartki wyborczej wydrzeć nam władzę.
Czy obecnie obowiązująca ordynacja wyborcza różni się czymś od tej z czasów demokracji ludowej? Chyba niczym. Jak wtedy - tak i dziś żyjemy w systemie zamkniętym. W demokracji zamkniętej. Kluczem do niej jest zapis w ordynacji oddający liczenie głosów władzy państwowej - ktora znów kandyduje do władzy.
O, cóż za przypadek! - zawołał w pewnym filmie przedwojennym ORDYNAT spotykając na ścieżce pośród łąk to proste dziewczę.